Wiara, która żyje, zawsze staje po stronie dobra.

Marian Turski, ocalały z Auschwitz, powiedział kiedyś, że do Dziesięciu Przykazań trzeba dopisać jedenaste: „Nie bądź obojętny”. To zdanie, wypowiedziane w miejscu, gdzie milczenie i obojętność kosztowały życie milionów, brzmi jak krzyk sumienia dla każdego pokolenia. Ale szczególnie dla ludzi wiary.

Bo czym jest wiara, jeśli nie odpowiedzią na zło? Czym jest modlitwa, jeśli nie wołaniem do Boga o przemianę świata i siebie samego? Jeśli człowiek wierzący widzi zło, a milczy, to staje się jak strażnik ogrodu, który patrzy, jak kwiaty więdną i giną – choć ma wodę i narzędzia, by je ocalić.

Dobro nie dzieje się samo

Nie wystarczy mówić o dobru. Nie wystarczy powtarzać, że „człowiek wierzący powinien kochać bliźniego”. Dobro nie jest teorią, lecz decyzją. Zło zwykle nie zaczyna się od wielkich tragedii – rodzi się w drobnych zgodach, w przymykaniu oczu, w usprawiedliwianiu bierności. „Nie moja sprawa”, „nic nie mogę zrobić”, „to mnie nie dotyczy” – tak brzmi język obojętności.

A przecież Jezus nie uczył nas obojętności. Widział chorych i ich dotykał. Spotykał grzeszników i siadał z nimi do stołu. Bronił kobietę, którą chciano ukamienować. Nie przeszedł obok. To właśnie różni ucznia od obserwatora: uczeń idzie i czyni dobro.

Szczęście nie jest celem, ale przestrzenią

Wielu ludzi szuka szczęścia jak celu – jakby miało być nagrodą za życie zgodne z planem. A przecież szczęście w wierze jest czymś innym. To przestrzeń, w której możemy otworzyć drzwi i okna, oddychać pełnią życia i mieć odwagę działać. To dar, który Bóg daje nie po to, byśmy go zatrzymali dla siebie, ale byśmy stali się źródłem odwagi i nadziei dla innych.

Człowiek szczęśliwy to nie ten, który nie ma problemów, lecz ten, który nawet w ciemności wie, że ma w sobie światło i potrafi je podać dalej.

Ogród, który wymaga troski

Dobro w życiu wierzącego jest jak ogród. Kwiaty nie rosną same – potrzebują ogrodnika. Trzeba je podlewać, pielęgnować, czasem chronić przed burzą. Tak samo dobro wymaga czujności. Jeśli pozwolimy, by chwast obojętności zagłuszył serce, wtedy i wiara uschnie, stanie się pustą formą.

Każdy człowiek wierzący ma w sobie zadanie: być ogrodnikiem swojego sumienia i ogrodnikiem wspólnoty. Strzec dobra, które rodzi się z miłości Boga, i nie pozwolić, by zostało zdeptane przez obojętność.

Jedenaste przykazanie dla ludzi wiary

„Nie bądź obojętny” – to wezwanie nie stoi obok Ewangelii, ale jest w jej samym centrum. Bo Jezus mówił: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych – Mnieście uczynili”. A cokolwiek zaniechaliście – Mnie zaniechaliście.

Wiara bez czynu dobra jest martwa. Obojętność wobec zła jest zgodą na jego panowanie.

Dlatego dziś, w świecie pełnym przemocy, niesprawiedliwości i nowych form nienawiści, jedenaste przykazanie brzmi szczególnie głośno: nie bądź obojętny. Bo obojętność nigdy nie jest neutralna. Obojętność zawsze staje po stronie zła.

Obojętność nigdy nie jest neutralna.

Marian Turski mówił, że do Dziesięciu Przykazań trzeba dopisać jedenaste przykazanie – „Nie bądź obojętny”. To wezwanie szczególnie mocno dotyczy ludzi wiary. Bo jeśli wierzymy w Boga, który jest Miłością, to nie możemy przechodzić obok zła obojętnie. Wiara żyje tylko wtedy, gdy staje po stronie dobra i niesie je innym.

/-/ + Robert Matysiak NCC