blog myśli

... odsłon

Adwent słuchania

Czasem przychodzi taki moment, że człowiek mówi do Boga i ma wrażenie, że mówi w pustkę. Modlitwa wraca jak echo. Słowa wypowiadasz raz, drugi, dziesiąty, a odpowiedzi nie słychać. Pojawia się wtedy pytanie: „Boże, gdzie jesteś?”.

Może znasz to uczucie. Modlisz się za kogoś chorego. Prosisz o światło w ważnej decyzji. Szukasz sensu w trudnej sytuacji. I nic. Dni mijają, a z nieba nie przychodzi żadna wiadomość.

Warto się przy tym zatrzymać. Nie po to, żeby udawać, że wszystko jest dobrze, ale żeby spróbować zobaczyć w tym milczeniu coś więcej niż pustkę.

To, że Bóg milczy, nie znaczy, że Go nie ma. Milczenie nie jest dowodem nieobecności. Czasem ktoś, kto milczy, jest właśnie wtedy najbliżej.

W Piśmie Świętym wielu ludzi przeżywało takie chwile. Psalmista woła: „Boże mój, wołam we dnie, a nie odpowiadasz”. Jezus wypowiada te same słowa na krzyżu. On sam wchodzi w doświadczenie ciszy Ojca. To znaczy, że to, co przeżywasz, nie jest Bogu obce. On przeszedł przez to razem z Tobą.

Dlaczego więc Bóg czasem milczy?

Nie ma na to prostych odpowiedzi. Ale można spojrzeć na to doświadczenie w kilku wymiarach.

Czasem milczenie Boga odsłania nasze oczekiwania. Kiedy wszystko idzie dobrze, łatwo uwierzyć, że wiara to gwarancja spokojnego życia. Modlę się, więc Bóg powinien działać tak, jak ja to widzę. Gdy odpowiedź nie przychodzi, okazuje się, że nie prosiliśmy tylko o Jego obecność, ale o potwierdzenie własnych planów. Wtedy boli nie tylko cisza, ale też zderzenie z prawdą o sobie.

Innym razem milczenie Boga oczyszcza naszą modlitwę. Na początku modlimy się, żeby coś poczuć – spokój, ulgę, bliskość. To naturalne. Ale przychodzi moment, gdy Bóg zabiera te odczucia, byśmy mogli odkryć, że Jego obecność nie zależy od emocji. Że wiara nie polega na tym, co się czuje, lecz na tym, komu się ufa.

Cisza Boga potrafi też otworzyć nas na głębsze słuchanie. Kiedy nie ma natychmiastowej odpowiedzi, zaczynamy słuchać uważniej – samych siebie, swoich pragnień, swojego serca. Często dopiero wtedy odkrywamy, że modlitwa nie jest tylko mówieniem do Boga, ale też wsłuchiwaniem się w to, co On mówi w nas.

Pomyśl, jak to bywa w relacjach między ludźmi. Na początku potrzebne są słowa, zapewnienia, gesty. Z czasem przychodzi cisza, w której jest zgoda, bliskość i zaufanie. Nie trzeba już wszystkiego nazywać, żeby wiedzieć, że ta druga osoba jest. Może z Bogiem jest podobnie. Milczenie nie musi oznaczać dystansu. Może być przestrzenią dojrzewającej miłości.

Adwent to właśnie taki czas. Czas ciszy, oczekiwania, prostego trwania. Może więc Bóg nie milczy po to, by nas zniechęcić, ale byśmy nauczyli się słuchać. Nie hałasu świata, ale cichego głosu w sercu.

Jeśli przeżywasz taki czas, nie uciekaj z tej ciszy. Nie rezygnuj z modlitwy tylko dlatego, że nic nie czujesz. Wystarczy jedno zdanie, jedno westchnienie. To też jest modlitwa. Szukaj Boga w zwyczajności – w spotkaniu z drugim człowiekiem, w słowie Pisma, w Eucharystii, w chwili dobra, która się wydarza mimo wszystko.

Mów Mu o tym, co naprawdę czujesz. Nie udawaj. Bóg się nie obrazi na Twoją szczerość. A z czasem zobaczysz, że Jego milczenie nie jest obojętnością, ale zaproszeniem.

Adwent to szkoła słuchania. W niej dojrzewa wiara, która nie potrzebuje dowodów, by ufać. Wiara, która nie krzyczy, ale trwa. W ciszy, w zaufaniu, w czekaniu.

Niech ten Adwent będzie właśnie taki – prosty, prawdziwy, pełen słuchania. Bo czasem to w milczeniu Bóg mówi najgłośniej.

/-/ + Robert Matysiak NCC