Kilka słów o wolności świętowania
Nie każdy obchodzi Halloween i nie każdy musi. To święto nie wyrasta z naszej tradycji, ale samo w sobie nie niesie zła. Wiele osób widzi w nim zabawę, wspólne chwile, radość dzieci, które przebierają się i szukają uśmiechu. My, jako starokatolicy, patrzymy na to inaczej, ale nie z góry. Mamy swoje święta, głębokie, zakorzenione w wierze i pamięci o świętych. One prowadzą nas do Boga, uczą modlitwy i refleksji nad życiem. Jednak świadomość własnej drogi nie wymaga, by odrzucać wszystkich, którzy idą inną.
W naszej rodzinie patrzymy na takie rzeczy spokojnie. Gdy dziecko zapuka do drzwi z koszykiem i śmiechem w oczach, nie widzimy w tym niczego złego. Widzę w tym raczej prosty gest radości, który można przyjąć z dobrym słowem i uśmiechem. Nie wszystko, co pochodzi spoza Kościoła, jest wrogie duchowi. Czasem jest po prostu wyrazem ludzkiej potrzeby bycia razem.
Wielu reaguje na Halloween z niepokojem, jakby każdy obcy zwyczaj mógł naruszyć wiarę. Ale prawdziwa wiara nie jest z porcelany. Nie kruszy się od spotkania z tym, co inne. Ona trwa, gdy potrafi rozróżnić dobro od powierzchowności, gdy nie szuka wroga tam, gdzie wystarczy odrobina mądrości. Starokatolicka tradycja zawsze przypominała, że sumienie człowieka jest miejscem, w którym Bóg przemawia cicho, ale jasno. A tam, gdzie jest pokój serca, nie ma lęku przed światem.
Nie potrzebujemy wojen o święta. Potrzebujemy świadectwa wiary, które rodzi się z łagodności. Nasze chrześcijaństwo ma być światłem, nie cieniem. Mamy ukazywać, że Bóg nie jest wrogiem ludzkiej radości, że nie zazdrości ludziom uśmiechu w jesienną noc. To my często zapominamy, że On stworzył świat pełen barw, dźwięków i gestów, które mogą być dobre, jeśli płyną z czystego serca.
Halloween może być przypomnieniem, że różnorodność nie zagraża, lecz uczy pokory. Możemy zachować własną drogę, nie zamykając się na innych. Możemy być wierni, nie stając się surowi. Bo wiara, która naprawdę ufa, nie boi się spotkania. A Bóg, który jest miłością, nie potrzebuje, byśmy strzegli Go przed uśmiechem dzieci.
/-/ + Robert Matysiak NCC