Moja perspektywa

Piszę z wnętrza codzienności. Z miejsc, gdzie wiara spotyka poranny hałas kuchni, zmęczenie wieczoru i ciszę modlitwy. Słowa rodzą się w tym rytmie i próbują ocalić to, co łatwo ginie w pośpiechu.

Nie piszę, by pouczać ani podsuwać gotowe odpowiedzi. Wolę wsłuchać się w pytania, które wracają jak echo. Pytania o sens wiary, o miejsce Kościoła w świecie skłonnym do obojętności. Pytania o miłość trudniejszą od deklaracji i o prawdę, która domaga się odwagi większej niż słowa.

Teksty, które tu znajdziesz – wiersze, refleksje, modlitwy, zapiski z drogi – próbują uchwycić granicę, gdzie Ewangelia styka się z realnością dnia. Nie szukam tonu triumfu. Interesuje mnie szept, który wybrzmiewa w sercu człowieka zagubionego i pragnącego. Nie system, lecz człowiek. Nie instytucja, lecz twarz, która czeka, by została zauważona.

Trwam w tradycji Kościoła starokatolickiego – wiernej i wymagającej szczerości. To perspektywa szukania mostów zamiast murów. Taka, w której pytania bywają cenniejsze niż szybkie rozwiązania, a jedność ważniejsza niż zwycięstwo jednej racji.

Dlatego piszę. Aby słowo zachowało wagę. Aby cisza nie była ucieczką, lecz przestrzenią słuchania. Aby nadzieja miała kształt rozpoznawalny w prostym geście, w spojrzeniu, w chwili, która nie wróci. Widzieć życie takim, jakie jest, i wierzyć, że nawet w pęknięciach potrafi zapalić się światło.